Przychodzi taki czas, że demon
złości w wielu słodziaków wstępuje. Ten pierwszy okres jest potocznie nazywany „buntem dwulatka”. W tym czasie maleństwa porównywane są do nastolatków, mimo że hormony jeszcze nie działają.
Psychologowie tłumaczą, że jest to naturalny etap rozwoju małego człowieka. Nabyta zdolność chodzenia ułatwia poznawanie świata. Malec próbuje iść gdzie chce i wziąć co chce.
Dziecko odkrywa, że jest ONO, które ma własne JA. To JA zaczyna badać jak daleko sięgają granice JEGO niezależności. Naturalna potrzeba własnych sukcesów i osiągnięć podpowiada „ja sam”. Dwulatek ma wiele innych potrzeb i chęci, czasami absurdalnych. Maleństwo przypomina szczeniaczka, który podobnie próbuje „rządzić” w domu. Atawistyczna walka o dominację w stadzie?
Niezależność dziecka zaczyna prowadzić do sytuacji konfliktowych. Rodzice chcą jednego, a dziecko czegoś zupełnie innego. Pojawia się ulubione słówko NIE. Przypadki jawnej odmowy nasilą się jeszcze w kolejnych dwóch latach. Na szczęście maleństwo chętniej respektuje polecenia związane z jego bezpieczeństwem, np. „nie dotykaj, gorące!”. W mniejszym stopniu spełnia zakazy dotyczące dbałości o przedmioty, np. „nie niszcz zabawki”. Niewątpliwie polecenia związane z bezpieczeństwem są wypowiadane w sposób bardziej zdecydowany i kategoryczny, tak jakby mówiły: „natychmiast, bez dyskusji”.
Mały odkrywca nabywa wiedzę o otoczeniu, usprawnia swoje myślenie i uczy się przewidywać zdarzenia, ale jeszcze wiele nauki przed nim. Potrafi wybierać, lecz ma kłopoty ze zrozumieniem odmowy.
Dwulatek łatwo się złości, gdy nie może zrealizować swojego chcenia, czy to z powodu własnej nieporadności czy, też oporu innych. Niezaspokojone potrzeby dziecka prowadzą do agresywnego zachowania z gniewem, złością a nawet biciem. Agresja fizyczna występuje częściej, jeśli brakuje zdolności werbalnych. Trudno wykrzyczeć swoje racje i żądania, gdy słów brakuje.
Metody walki są różnorodne. Ulubione to gryzienie i szczypanie. Czasami bicie, jeśli nie kochanego rodzica, to siebie. Malec z premedytacją wali własną główką o podłogę i spogląda na efekty. Czy dostatecznie wystraszył, czy też jeszcze musi popracować. Wszystkie chwyty dozwolone, liczy się siła argumentów.
Łatwo można dostrzec różnice zachowań dziecka wobec członków rodziny. Dziecko nie walczy z silniejszymi, jego ofiarami częściej bywają matki niż ojcowie. Najłatwiej „odegrać się” na babci. Hierarchia w stadzie obowiązuje, a dziecko łatwo ją wyczuwa. Wie, z kim może wygrać, a z kim przegra, wie komu musi się podporządkować.
Problem jest w rodzinie i to ona musi wiedzieć jak sobie z nim poradzić. Podstawą jest KONSEKWENTNE postępowanie całej rodziny względem maleństwa. Im wcześniej dziecko zrozumie, że nie musi walczyć z kimś najbliższym tym będzie mniej powodów do buntu. Rodzina nie może zapominać, że agresja jest nierozwiązanym konfliktem, brakiem trzeciej drogi. Jest także inwazją na czyjeś terytorium, czyli przekroczeniem granic.
Dla wszystkich będzie lepiej jeśli dziecko pozna, że są reguły, których nie wolno przekraczać. Nawet samochodzik musi przestrzegać przepisy ruchu drogowego. Warto pokazać światło zielone z komentarzem, że teraz autko można jechać, a gdy czerwone to stop. Malec powinien zrozumieć, że zakazy nie dotyczą tylko jego, że tak ma być dla dobra nas wszystkich, również i jego.
Pokazujmy przykłady PRZEZ ZABAWĘ, że wolno lub nie wolno jest normą społeczną akceptowaną przez wszystkich mądrych. Określając zakres wyboru sprawimy, że świat dla dwulatka stanie się bardziej przewidywalny i maluch poczuje się bezpieczniej.
Z drugiej strony dziecko nie może żyć w świecie, w którym są tylko zakazy i nakazy. Nadmiar zakazów prowadzi z jednej strony do utrwalania się bierności, zniechęcenia i wycofania lub agresywności, zazdrości i rywalizacji z drugiej. Czasami zakaz może być zamieniony na prośbę, np.: zamiast polecić „nie skacz” lepiej poprośmy „usiądź” albo „podejdź do mnie”.
Dla dwulatka, jak dla autka, światło zielone też się zapala. Gdy droga wolna powinien wybierać. Dwulatek jednak nie może dostać zbyt wielu opcji do wyboru, bo się pogubi i wpadnie w złość. Nawet dorosłego nadmiar wyborów potrafi zdenerwować. Najlepiej gdy dziecko wybiera z dwóch propozycji: albo jedno, albo drugie. Można zapytać, co woli na śniadanie: kaszkę czy kanapkę?
Pozwólmy decydować, którą zabawką ma się bawić, a nawet które ubranko wybierać. Dajmy mu odczuć, że jest samodzielny.
Musi uczyć się jak mądrze wybierać, nawet za cenę „bezpiecznych” błędów. Będzie lepiej jeśli dorośli będą kierować jego nauką i dawać mu wsparcie oraz poczucie bezpieczeństwa. Warto pomóc dziecku zrozumieć, co czuje. Określajmy jego stany emocjonalne. Mówmy, że jest smutne, zdenerwowane, obrażone, ale także, że jest radosne. Nazywanie uczuć pozwala maluchowi zrozumieć, co się z nim dzieje. Dowiaduje się, że ma różne uczucia, także te złe, których należy unikać.
Złe zachowanie prowokują problemy, z którymi dziecko sobie nie radzi. Dwulatkowi znacznie trudniej niż dorosłemu zrozumieć skomplikowane mechanizmy zachowań ludzi. Powstająca frustracja i stres są materiałem zapalnym, który łatwo wybucha. Tłumienie eksplozji nie jest dla dziecka zdrowe. Zanim zrozumie siebie i innych wybuch kontrolowany może być korzystniejszy. Poprzez zabawę można próbować uczyć, że gdy czuje złość może się wyskakać lub boksować poduszkę. Wysiłkiem można spalić nadmiar kortyzolu i innych niszczących człowieka hormonów stresu.
Łatwiej unikniemy sytuacji konfliktowych, gdy będziemy świadomi kiedy najczęściej występują. Jeśli dziecko agresywnie zachowuje się w sklepie, to lepiej nie zabierać go na zakupy, do czasu, aż do nich dorośnie. W przypadku, gdy problemy z zachowaniem zdarzają się późnym wieczorem, kiedy dziecko jest zmęczone, pomocne może być wcześniejsze zasypianie. Podobnie, mamy szansę wykryć inne zależności i starać się unikać niewłaściwego zachowania.
Ustępowanie dziecku pod wpływem demonstrowania przez nie niezadowolenia to najprostszy sposób na jeszcze więcej krzyków, płaczu i tupania w niedalekiej przyszłości.
Ulegając naciskom malucha możemy uszczęśliwić go, ale tylko chwilowo. Dwulatek musi zacząć rozumieć, że nie opłaca się być niegrzecznym, że taka postawa nie będzie nagrodzona przytulaniem i pocieszaniem.
Dzieci są dziećmi - to oczywiste, ale mniej oczywiste, że czują i myślą w odmienny sposób niż dorośli. Potocznie mówimy, że jak głodny to zły. Powiedzenie to dotyczy jeszcze bardziej dziecka niż dorosłego. Podobnie ze zmęczeniem, ono również prowokuje dziecięce złe zachowanie. Dwulatek wypoczęty i najedzony będzie lepszym kompanem, lepiej o tym pamiętać.
Dorośli nie mogą zachowywać się jak dzieci. Nawet zdenerwowany rodzic nie może krzyczeć, gdy dziecko krzyczy. Nie wolno uderzyć szalejącego buntownika, nawet kiedy gryzie i bije. Zachowanie spokoju bywa trudne, ale jest konieczne. Nawet mówić należy CICHO ale STANOWCZO. Jeśli rodzic na atak złości dziecka reaguje własną złością czy wręcz agresją, to uczy malca złych zachowań.
Pamiętamy, że w tym trudnym wieku obowiązuje zasada „tu i teraz”. Problem należy wyjaśniać natychmiast, powrót do rozpatrywania zdarzenia z przeszłości nie jest możliwy.
Warto więc ocenić zachowanie dziecka jak tylko się uspokoi - "bardzo nie podoba mi się twoje zachowanie". Wskazane wytłumaczenie, że mógł się zezłościć, ale niewłaściwie wyraził swoje uczucie. Wolno się popłakać, ale nie można ciągnąć koleżanki za włosy, nawet jeśli zabrała jego zabawkę.
Należy docenić złość dwulatka z zachowaniem granic przyzwoitości. Szczególnie jeśli zastosował wcześniejsze rady, np. skakał w miejscu lub boksował poduszkę i tym sposobem rozładowywał swoją złość. Warto podkreślić, że zachował się jak starszy i próbować wyjaśnić dziecku zaistniałą sytuację oraz znaleźć sposób jak podobnych kłopotów unikać w przyszłości.
Unikajmy negatywnych określeń samego dziecka, np. "jesteś niedobry". Dwulatek, słysząc upokarzające go określenia uwierzy, że się do niczego nie nadaje. Wtedy może mu zabraknąć motywacji, aby być lepszym. Łatwiej zmienić zachowanie niż siebie.
Właściwe reakcje rodziców pozwolą zrozumieć, że zachowanie nie jest właściwe. Pamiętajmy, że dziecko potrzebuje więcej czasu, aby zapamiętać, co wolno robić a czego nie. Znacznie lepiej mówić dziecku co robić, zamiast czego nie robić.
Próbujmy wytłumaczyć dlaczego zachowanie było naganne, ale przestrzegajmy wspomniane zasady. Być może o innych niewymienionych też należy pamiętać. Proszę o komentarze i uwagi. Sprawa przecież jest poważna, od tego jak dogadamy się z dwulatkiem, będą zależały jego bunty w kolejnych latach.