Jest podstawą zdrowia i warunkiem
do jego powrotu. Jeżeli ktoś w domu jest przeziębiony
to zaraża innych. Najmłodsi chorują najdłużej, częściej mają powikłania i grzecznie czekają
aż starsi pierwsi dadzą dobry przykład w powrocie do zdrowia. Nie tylko smog zanieczyszcza powietrze, również zarazki.
Klimat to temperatura i wilgotność powietrza. Sezon grzewczy sprzyja infekcjom.
Chłód i „brzydka pogoda” sprzyja przebywaniu w zamkniętych pomieszczeniach.
Powietrze w mieszkaniach przesycone jest zarazkami, zbyt ciepłe i suche. Wilgotność powietrza należy utrzymywać na poziomie 50-60%. Można rozwieszać mokre ręczniki na grzejnikach, ustawić otwarte zbiorniki z wodą, można też użyć nawilżaczy ultradźwiękowych albo ciśnieniowych. Nawilżone powietrze chroni błonę śluzową dróg oddechowych przed wysychaniem i zapobiega gęstnieniu wydzieliny, a w konsekwencji zatykaniu wąskich dróg oddechowych.
Klimat nie może być zdrowy, gdy ktoś w domu pali papierosy. Bardzo szkodliwe jest także bierne palenie papierosów. Aż 40% polskich dzieci jest codziennie na to narażonych. Dym tytoniowy niszczy nabłonek dróg oddechowych i ułatwia wnikanie zarazków, zwłaszcza wirusów. Palenie tytoniu, jeśli nawet nie odbywa się w obecności dziecka, też stanowi poważne zagrożenie, nie tylko dla osoby palącej. Szkodliwe substancje znajdują się wciąż
w powietrzu wydychanym przez palacza. Palacze chorują częściej, zmuszają do biernego palenia swoje otoczenie i promują papierosy – uczą dzieci, że palenie jest czymś dobrym.
A nie jest!
Bywa, że lepiej oddychać w parku niż w domu. http://www.drpleskot.pl/porady-zdrowotne/171-przeziebienie-na-spacerze
Choremu należy się komfort termiczny, a nie wyziębianie na chłodnych podłogach. Jeszcze gorzej będzie, gdy malec najpierw się przegrzeje/spoci, a później zmarznie.
Zdrowy klimat, to również zdrowa atmosfera. Stres dotyka nas już od kołyski. Przewlekły lęk powoduje zwiększone wydzielanie katecholamin, które obniżają poziom immunoglobulin,
a te z kolei są odpowiedzialne za nasze siły obronne. Dawno udowodniono, że zestresowani znacznie częściej chorują. Nic dziwnego, że dzieci „dygotki” rozpaczające w żłobkach czy przedszkolach chorują częściej niż ich koledzy „luzacy”. Stres dziecka w szkole bywa trudniej
i później zauważalny niż przedszkolny. Nie tylko wymagania rodziców, czy też nauczycieli są dziecięcym problemem. Niestety, dla wielu niszczycielskie jest zachowanie rówieśników.
A może warsztaty zarządzania stresem należy wprowadzić już do przedszkola?
Dbajmy o zdrowie swoje oraz innych, pamiętajmy o zdrowym klimacie.